Były czasy, kiedy Beskidy tętniły życiem. Na polanach i halach górskich pasły się tysiące owiec, kóz i krów. Wśród leśnej ciszy rozlegał się głos trombit i fujarek pasterskich. Topory we wprawnych rękach górali waliły lasy, by wyrwać puszczy kawałek lasu pod uprawę. Dziś mało jest w żywieckich górach stad owiec, mało baców i juhasów, a polany i hale, przy wyrabianiu których wylano wiele potu, powoli zarastają lasem i nie jest wykluczone, że wkrótce osiągną one stan pierwotny. Potrzeba wypasu owiec. Gospodarka szałasznicza stanowiła kiedyś podstawę bytu górali. Obecność owiec na halach Beskidów była przez wieki czymś naturalnym. Nie zdawano sobie sprawy z jej ekologicznego aspektu, który ujawnił się w ostatnich latach, kiedy owiec na halach zabrakło. Okazało się, że owce wypasające się na górskich halach są niezbędne dla ich przetrwania.