Wyszukiwarka
Liczba elementów: 8
Wycieczki: Skoczów
W XVI wieku, w wyniku reformacji również na Śląsku Cieszyńskim doszło do dramatycznego podziału chrześcijan na katolików i protestantów. Dzięki poparciu książąt cieszyńskich, sprzyjających reformie, w Skoczowie protestantyzm stał się religią dominującą. W połowie stulecia ewangelicy przejęli kościół św. św. Piotra i Pawła, a katolickiego proboszcza przepędzili. Sytuacja ta trwała do połowy XVII wieku. Wtedy to katoliccy Habsburgowie przejęli Księstwo Cieszyńskie. I już w 1654 roku wysłali komisarzy cesarskich w towarzystwie dragonów, aby siłą przywrócić katolikom m.in. kościół w Skoczowie. Na pewien czas protestanccy wyznawcy Chrystusa musieli modlić się potajemnie. Ulgę przyniósł dopiero patent tolerancyjny cesarza Józefa II, z 1781 roku, umożliwiający np. budowę ewangelickich świątyń – tyle, że z dala od centrów miast. Komitet budowy kościoła ewangelickiego w Skoczowie zawiązał się w 1849 roku. Grunty na Kaplicówce podarował Jan Górniok. Świątynię zaprojektował wiedeński architekt – Horky. Budowę kościoła wspierali zamożni współwyznawcy z okolicy i sam król Prus – Wilhelm I. W 1865 roku stanęła okazała świątynia o cechach różnych stylów. Najbardziej wyrazisty jest neogotyk. W środku wyodrębniono trzy nawy. Nad ołtarzem umieszczono niewielką ambonę. W następnych latach w pobliżu kościoła zbudowano jeszcze plebanię, szkołę oraz Ewangelicki Dom Sierot. Społeczność ewangelicka powoli rosła w siłę. Na początku ubiegłego stulecia protestanci stanowili około 25 procent ogółu mieszkańców Skoczowa. W latach 30. do zboru należało 2200 wiernych. Kościół gruntownie wyremontowano w latach 80. XX wieku, z okazji 500 rocznicy urodzin Marcina Lutra. 22 maja 1995 roku, papież Jan Paweł II w drodze na tak zwaną Kaplicówkę wstąpił do tej ewangelickiej świątyni, aby wspólnie odmówić modlitwę „Ojcze nasz”.
Stare Bielsko leży na północ od dzisiejszego centrum Bielska-Białej. W granice miasta zostało włączone dopiero w 1977 roku. Jednak jego związek z Bielskiem jest nierozerwalny od wielu stuleci. To właśnie tutaj rozwijało się Bielsko do połowy XV wieku, kiedy to książę cieszyński, Wacław I zdecydował o przeniesieniu, bardziej na południe, zarówno siedziby parafii św. Mikołaja jak i samego miasta. Odtąd Stare Bielsko rozwijało się jako niewielka, podmiejska miejscowość. W niej przez wieki modlono się w skromnym kościele św. Stanisława Biskupa. Skromnym, ale za to najstarszym w okolicy. Pierwszą, drewnianą świątynię zbudowano bowiem ponoć już w 1131 roku, na miejscu pogańskiej, leśnej, poświęconej bogowi Perunowi. Po kilku latach kościół drewniany zastąpiono murowanym. Dzisiejsza świątynia pochodzi z około 1380 roku i jest fundacji księcia cieszyńskiego Przemysława I Noszaka. Składa się z trzech elementów: prezbiterium, nawy i wieży. Z zewnątrz łatwo rozpoznać charakterystyczne dla gotyku ostrołukowe okna z witrażami czy wspierające ściany przypory zwane inaczej skarpami. Prosta wieża sięga 25 metrów (szpiczasty hełm nałożono w XIX wieku). W środku odsłonięto niedawno polichromie z różnych epok. Najwcześniejsze namalowano już w XIV wieku, później stworzono malowidła renesansowe (np. na sklepieniu prezbiterium), barokowe, a nawet rokokowe. Najcenniejszym zabytkiem kościoła jest późnogotycki, namalowany na przełomie XV i XVI wieku, tryptyk ołtarzowy. Przedstawia on sceny z legendy św. Stanisława i jest autorstwa nieznanego z imienia mistrza z Krakowa.
„Zawsze kochałam Promnice. Jest małe i architektonicznie malownicze, ale nie budzi szczególnego zaciekawienia. Stanowi jakby skrzyżowanie drewnianego domku elżbietańskiego i szwajcarskiego domku wypoczynkowego. Wychodzi na duże, śliczne jezioro, otoczone wspaniałymi drzewami. Kiedy po raz pierwszy je zobaczyłam, było smutne i ponure. Po śmierci drogiego Vatera (nic nie zmieniałabym tu za jego życia) zleciłam pomalowanie ścian na jasne, radosne kolory, kupiłam dużo wygodnych kanap i foteli oraz bardziej wesołe perkale i brokaty. Na początku rodzina była temu przeciwna, ale wkrótce polubili zmiany. Byłam tu bardzo szczęśliwa, również dlatego, że nie było tu miejsca na urządzanie wielkich przyjęć. Jedynie dzieci i członkowie rodziny mogli spędzać tu większość czasu, polując i urządzając pikniki. ” Tak pisała o promnickim pałacu, w pamiętniku, legendarna księżna Daisy, żona księcia pszczyńskiego, Jana Henryka XV. Znana z urody Angielka (Maria Teresa Cornwalis West) - księżna Daisy - myliła się tylko w jednym: że pałac „nie budzi szczególnego zaciekawienia”. Owszem, budzi, skoro jest jedną z największych atrakcji tych okolic. Promnice wzięły swoją nazwę od Promnitzów – śląskiej szlachty, władającej pszczyńskimi włościami od połowy XVI do połowy XVIII wieku. Po ich wymarciu dobra przeszły w ręce rodu Anhalt. To właśnie przedstawiciel tej rodziny wzniósł w Lasach Pszczyńskich pierwszy zameczek myśliwski. Jednak czas największego rozkwitu nadszedł wraz z przejęciem Pszczyny przez Hochbergów, arystokratów, zaliczanych do elity Rzeszy Niemieckiej. Obecny pałac myśliwski w Promnicach powstał z inicjatywy księcia Jana Henryka XI, w 1861 roku. Architektem był Olivier Pavelt, który rozbudowywał również książęcy browar w Tychach. Co prawda pałac w 1867 roku spłonął, ale już po roku został odbudowany. Odpoczywali w nim przed i po polowaniu utytułowani goście, a wśród nich król Prus Wilhelm I i cesarz niemiecki Wilhelm II. W latach 30. XX wieku pałac przeszedł na własność państwa, jako część rozliczeń podatkowych Hochbergów. Połączenie angielskiego neogotyku z budownictwem w stylu szwajcarskim dało niezwykły efekt. Pałac, wzniesiony z cegły i drewna, ma trzy kondygnacje. Ośmioboczna wieża zwieńczona jest szpiczastym hełmem. Bryłę budynku urozmaicają liczne wykusze, facjaty, wieżyczki. Wnętrze jest bardzo ozdobne. Wrażenie robią misternie rzeźbione boazerie, witrażowe okna, malowidła. W westybulu uwagę przyciągają kręcone schody, w Sali Kominkowej – piec kaflowy. Na ścianach wiszą trofea myśliwskie. Przed pałacem stoi zabytkowa rzeźba patrona myśliwych – św. Huberta. Po zaadaptowaniu na hotel, pałac odzyskał dawny blask. Noma Hotel Residence zalicza się z pewnością do najpiękniejszych obiektów tego typu w Polsce. Opinia taka jest tym bardziej uzasadniona, że położenie hotelu również jest urocze - otacza go park i wody Jeziora Paprocańskiego.
„Zawsze kochałam Promnice. Jest małe i architektonicznie malownicze, ale nie budzi szczególnego zaciekawienia. Stanowi jakby skrzyżowanie drewnianego domku elżbietańskiego i szwajcarskiego domku wypoczynkowego. Wychodzi na duże, śliczne jezioro, otoczone wspaniałymi drzewami. Kiedy po raz pierwszy je zobaczyłam, było smutne i ponure. Po śmierci drogiego Vatera (nic nie zmieniałabym tu za jego życia) zleciłam pomalowanie ścian na jasne, radosne kolory, kupiłam dużo wygodnych kanap i foteli oraz bardziej wesołe perkale i brokaty. Na początku rodzina była temu przeciwna, ale wkrótce polubili zmiany. Byłam tu bardzo szczęśliwa, również dlatego, że nie było tu miejsca na urządzanie wielkich przyjęć. Jedynie dzieci i członkowie rodziny mogli spędzać tu większość czasu, polując i urządzając pikniki. ” Tak pisała o promnickim pałacu, w pamiętniku, legendarna księżna Daisy, żona księcia pszczyńskiego, Jana Henryka XV. Znana z urody Angielka (Maria Teresa Cornwalis West) - księżna Daisy - myliła się tylko w jednym: że pałac „nie budzi szczególnego zaciekawienia”. Owszem, budzi, skoro jest jedną z największych atrakcji tych okolic. Promnice wzięły swoją nazwę od Promnitzów – śląskiej szlachty, władającej pszczyńskimi włościami od połowy XVI do połowy XVIII wieku. Po ich wymarciu dobra przeszły w ręce rodu Anhalt. To właśnie przedstawiciel tej rodziny wzniósł w Lasach Pszczyńskich pierwszy zameczek myśliwski. Jednak czas największego rozkwitu nadszedł wraz z przejęciem Pszczyny przez Hochbergów, arystokratów, zaliczanych do elity Rzeszy Niemieckiej. Obecny pałac myśliwski w Promnicach powstał z inicjatywy księcia Jana Henryka XI, w 1861 roku. Architektem był Olivier Pavelt, który rozbudowywał również książęcy browar w Tychach. Co prawda pałac w 1867 roku spłonął, ale już po roku został odbudowany. Odpoczywali w nim przed i po polowaniu utytułowani goście, a wśród nich król Prus Wilhelm I i cesarz niemiecki Wilhelm II. W latach 30. XX wieku pałac przeszedł na własność państwa, jako część rozliczeń podatkowych Hochbergów. Połączenie angielskiego neogotyku z budownictwem w stylu szwajcarskim dało niezwykły efekt. Pałac, wzniesiony z cegły i drewna, ma trzy kondygnacje. Ośmioboczna wieża zwieńczona jest szpiczastym hełmem. Bryłę budynku urozmaicają liczne wykusze, facjaty, wieżyczki. Wnętrze jest bardzo ozdobne. Wrażenie robią misternie rzeźbione boazerie, witrażowe okna, malowidła. W westybulu uwagę przyciągają kręcone schody, w Sali Kominkowej – piec kaflowy. Na ścianach wiszą trofea myśliwskie. Przed pałacem stoi zabytkowa rzeźba patrona myśliwych – św. Huberta. Po zaadaptowaniu na hotel, pałac odzyskał dawny blask. Noma Hotel Residence zalicza się z pewnością do najpiękniejszych obiektów tego typu w Polsce. Opinia taka jest tym bardziej uzasadniona, że położenie hotelu również jest urocze - otacza go park i wody Jeziora Paprocańskiego.
„Zawsze kochałam Promnice. Jest małe i architektonicznie malownicze, ale nie budzi szczególnego zaciekawienia. Stanowi jakby skrzyżowanie drewnianego domku elżbietańskiego i szwajcarskiego domku wypoczynkowego. Wychodzi na duże, śliczne jezioro, otoczone wspaniałymi drzewami. Kiedy po raz pierwszy je zobaczyłam, było smutne i ponure. Po śmierci drogiego Vatera (nic nie zmieniałabym tu za jego życia) zleciłam pomalowanie ścian na jasne, radosne kolory, kupiłam dużo wygodnych kanap i foteli oraz bardziej wesołe perkale i brokaty. Na początku rodzina była temu przeciwna, ale wkrótce polubili zmiany. Byłam tu bardzo szczęśliwa, również dlatego, że nie było tu miejsca na urządzanie wielkich przyjęć. Jedynie dzieci i członkowie rodziny mogli spędzać tu większość czasu, polując i urządzając pikniki. ” Tak pisała o promnickim pałacu, w pamiętniku, legendarna księżna Daisy, żona księcia pszczyńskiego, Jana Henryka XV. Znana z urody Angielka (Maria Teresa Cornwalis West) - księżna Daisy - myliła się tylko w jednym: że pałac „nie budzi szczególnego zaciekawienia”. Owszem, budzi, skoro jest jedną z największych atrakcji tych okolic. Promnice wzięły swoją nazwę od Promnitzów – śląskiej szlachty, władającej pszczyńskimi włościami od połowy XVI do połowy XVIII wieku. Po ich wymarciu dobra przeszły w ręce rodu Anhalt. To właśnie przedstawiciel tej rodziny wzniósł w Lasach Pszczyńskich pierwszy zameczek myśliwski. Jednak czas największego rozkwitu nadszedł wraz z przejęciem Pszczyny przez Hochbergów, arystokratów, zaliczanych do elity Rzeszy Niemieckiej. Obecny pałac myśliwski w Promnicach powstał z inicjatywy księcia Jana Henryka XI, w 1861 roku. Architektem był Olivier Pavelt, który rozbudowywał również książęcy browar w Tychach. Co prawda pałac w 1867 roku spłonął, ale już po roku został odbudowany. Odpoczywali w nim przed i po polowaniu utytułowani goście, a wśród nich król Prus Wilhelm I i cesarz niemiecki Wilhelm II. W latach 30. XX wieku pałac przeszedł na własność państwa, jako część rozliczeń podatkowych Hochbergów. Połączenie angielskiego neogotyku z budownictwem w stylu szwajcarskim dało niezwykły efekt. Pałac, wzniesiony z cegły i drewna, ma trzy kondygnacje. Ośmioboczna wieża zwieńczona jest szpiczastym hełmem. Bryłę budynku urozmaicają liczne wykusze, facjaty, wieżyczki. Wnętrze jest bardzo ozdobne. Wrażenie robią misternie rzeźbione boazerie, witrażowe okna, malowidła. W westybulu uwagę przyciągają kręcone schody, w Sali Kominkowej – piec kaflowy. Na ścianach wiszą trofea myśliwskie. Przed pałacem stoi zabytkowa rzeźba patrona myśliwych – św. Huberta. Po zaadaptowaniu na hotel, pałac odzyskał dawny blask. Noma Hotel Residence zalicza się z pewnością do najpiękniejszych obiektów tego typu w Polsce. Opinia taka jest tym bardziej uzasadniona, że położenie hotelu również jest urocze - otacza go park i wody Jeziora Paprocańskiego.
„Zawsze kochałam Promnice. Jest małe i architektonicznie malownicze, ale nie budzi szczególnego zaciekawienia. Stanowi jakby skrzyżowanie drewnianego domku elżbietańskiego i szwajcarskiego domku wypoczynkowego. Wychodzi na duże, śliczne jezioro, otoczone wspaniałymi drzewami. Kiedy po raz pierwszy je zobaczyłam, było smutne i ponure. Po śmierci drogiego Vatera (nic nie zmieniałabym tu za jego życia) zleciłam pomalowanie ścian na jasne, radosne kolory, kupiłam dużo wygodnych kanap i foteli oraz bardziej wesołe perkale i brokaty. Na początku rodzina była temu przeciwna, ale wkrótce polubili zmiany. Byłam tu bardzo szczęśliwa, również dlatego, że nie było tu miejsca na urządzanie wielkich przyjęć. Jedynie dzieci i członkowie rodziny mogli spędzać tu większość czasu, polując i urządzając pikniki. ” Tak pisała o promnickim pałacu, w pamiętniku, legendarna księżna Daisy, żona księcia pszczyńskiego, Jana Henryka XV. Znana z urody Angielka (Maria Teresa Cornwalis West) - księżna Daisy - myliła się tylko w jednym: że pałac „nie budzi szczególnego zaciekawienia”. Owszem, budzi, skoro jest jedną z największych atrakcji tych okolic. Promnice wzięły swoją nazwę od Promnitzów – śląskiej szlachty, władającej pszczyńskimi włościami od połowy XVI do połowy XVIII wieku. Po ich wymarciu dobra przeszły w ręce rodu Anhalt. To właśnie przedstawiciel tej rodziny wzniósł w Lasach Pszczyńskich pierwszy zameczek myśliwski. Jednak czas największego rozkwitu nadszedł wraz z przejęciem Pszczyny przez Hochbergów, arystokratów, zaliczanych do elity Rzeszy Niemieckiej. Obecny pałac myśliwski w Promnicach powstał z inicjatywy księcia Jana Henryka XI, w 1861 roku. Architektem był Olivier Pavelt, który rozbudowywał również książęcy browar w Tychach. Co prawda pałac w 1867 roku spłonął, ale już po roku został odbudowany. Odpoczywali w nim przed i po polowaniu utytułowani goście, a wśród nich król Prus Wilhelm I i cesarz niemiecki Wilhelm II. W latach 30. XX wieku pałac przeszedł na własność państwa, jako część rozliczeń podatkowych Hochbergów. Połączenie angielskiego neogotyku z budownictwem w stylu szwajcarskim dało niezwykły efekt. Pałac, wzniesiony z cegły i drewna, ma trzy kondygnacje. Ośmioboczna wieża zwieńczona jest szpiczastym hełmem. Bryłę budynku urozmaicają liczne wykusze, facjaty, wieżyczki. Wnętrze jest bardzo ozdobne. Wrażenie robią misternie rzeźbione boazerie, witrażowe okna, malowidła. W westybulu uwagę przyciągają kręcone schody, w Sali Kominkowej – piec kaflowy. Na ścianach wiszą trofea myśliwskie. Przed pałacem stoi zabytkowa rzeźba patrona myśliwych – św. Huberta. Po zaadaptowaniu na hotel, pałac odzyskał dawny blask. Noma Hotel Residence zalicza się z pewnością do najpiękniejszych obiektów tego typu w Polsce. Opinia taka jest tym bardziej uzasadniona, że położenie hotelu również jest urocze - otacza go park i wody Jeziora Paprocańskiego.
„Zawsze kochałam Promnice. Jest małe i architektonicznie malownicze, ale nie budzi szczególnego zaciekawienia. Stanowi jakby skrzyżowanie drewnianego domku elżbietańskiego i szwajcarskiego domku wypoczynkowego. Wychodzi na duże, śliczne jezioro, otoczone wspaniałymi drzewami. Kiedy po raz pierwszy je zobaczyłam, było smutne i ponure. Po śmierci drogiego Vatera (nic nie zmieniałabym tu za jego życia) zleciłam pomalowanie ścian na jasne, radosne kolory, kupiłam dużo wygodnych kanap i foteli oraz bardziej wesołe perkale i brokaty. Na początku rodzina była temu przeciwna, ale wkrótce polubili zmiany. Byłam tu bardzo szczęśliwa, również dlatego, że nie było tu miejsca na urządzanie wielkich przyjęć. Jedynie dzieci i członkowie rodziny mogli spędzać tu większość czasu, polując i urządzając pikniki. ” Tak pisała o promnickim pałacu, w pamiętniku, legendarna księżna Daisy, żona księcia pszczyńskiego, Jana Henryka XV. Znana z urody Angielka (Maria Teresa Cornwalis West) - księżna Daisy - myliła się tylko w jednym: że pałac „nie budzi szczególnego zaciekawienia”. Owszem, budzi, skoro jest jedną z największych atrakcji tych okolic. Promnice wzięły swoją nazwę od Promnitzów – śląskiej szlachty, władającej pszczyńskimi włościami od połowy XVI do połowy XVIII wieku. Po ich wymarciu dobra przeszły w ręce rodu Anhalt. To właśnie przedstawiciel tej rodziny wzniósł w Lasach Pszczyńskich pierwszy zameczek myśliwski. Jednak czas największego rozkwitu nadszedł wraz z przejęciem Pszczyny przez Hochbergów, arystokratów, zaliczanych do elity Rzeszy Niemieckiej. Obecny pałac myśliwski w Promnicach powstał z inicjatywy księcia Jana Henryka XI, w 1861 roku. Architektem był Olivier Pavelt, który rozbudowywał również książęcy browar w Tychach. Co prawda pałac w 1867 roku spłonął, ale już po roku został odbudowany. Odpoczywali w nim przed i po polowaniu utytułowani goście, a wśród nich król Prus Wilhelm I i cesarz niemiecki Wilhelm II. W latach 30. XX wieku pałac przeszedł na własność państwa, jako część rozliczeń podatkowych Hochbergów. Połączenie angielskiego neogotyku z budownictwem w stylu szwajcarskim dało niezwykły efekt. Pałac, wzniesiony z cegły i drewna, ma trzy kondygnacje. Ośmioboczna wieża zwieńczona jest szpiczastym hełmem. Bryłę budynku urozmaicają liczne wykusze, facjaty, wieżyczki. Wnętrze jest bardzo ozdobne. Wrażenie robią misternie rzeźbione boazerie, witrażowe okna, malowidła. W westybulu uwagę przyciągają kręcone schody, w Sali Kominkowej – piec kaflowy. Na ścianach wiszą trofea myśliwskie. Przed pałacem stoi zabytkowa rzeźba patrona myśliwych – św. Huberta. Po zaadaptowaniu na hotel, pałac odzyskał dawny blask. Noma Hotel Residence zalicza się z pewnością do najpiękniejszych obiektów tego typu w Polsce. Opinia taka jest tym bardziej uzasadniona, że położenie hotelu również jest urocze - otacza go park i wody Jeziora Paprocańskiego.
„Zawsze kochałam Promnice. Jest małe i architektonicznie malownicze, ale nie budzi szczególnego zaciekawienia. Stanowi jakby skrzyżowanie drewnianego domku elżbietańskiego i szwajcarskiego domku wypoczynkowego. Wychodzi na duże, śliczne jezioro, otoczone wspaniałymi drzewami. Kiedy po raz pierwszy je zobaczyłam, było smutne i ponure. Po śmierci drogiego Vatera (nic nie zmieniałabym tu za jego życia) zleciłam pomalowanie ścian na jasne, radosne kolory, kupiłam dużo wygodnych kanap i foteli oraz bardziej wesołe perkale i brokaty. Na początku rodzina była temu przeciwna, ale wkrótce polubili zmiany. Byłam tu bardzo szczęśliwa, również dlatego, że nie było tu miejsca na urządzanie wielkich przyjęć. Jedynie dzieci i członkowie rodziny mogli spędzać tu większość czasu, polując i urządzając pikniki. ” Tak pisała o promnickim pałacu, w pamiętniku, legendarna księżna Daisy, żona księcia pszczyńskiego, Jana Henryka XV. Znana z urody Angielka (Maria Teresa Cornwalis West) - księżna Daisy - myliła się tylko w jednym: że pałac „nie budzi szczególnego zaciekawienia”. Owszem, budzi, skoro jest jedną z największych atrakcji tych okolic. Promnice wzięły swoją nazwę od Promnitzów – śląskiej szlachty, władającej pszczyńskimi włościami od połowy XVI do połowy XVIII wieku. Po ich wymarciu dobra przeszły w ręce rodu Anhalt. To właśnie przedstawiciel tej rodziny wzniósł w Lasach Pszczyńskich pierwszy zameczek myśliwski. Jednak czas największego rozkwitu nadszedł wraz z przejęciem Pszczyny przez Hochbergów, arystokratów, zaliczanych do elity Rzeszy Niemieckiej. Obecny pałac myśliwski w Promnicach powstał z inicjatywy księcia Jana Henryka XI, w 1861 roku. Architektem był Olivier Pavelt, który rozbudowywał również książęcy browar w Tychach. Co prawda pałac w 1867 roku spłonął, ale już po roku został odbudowany. Odpoczywali w nim przed i po polowaniu utytułowani goście, a wśród nich król Prus Wilhelm I i cesarz niemiecki Wilhelm II. W latach 30. XX wieku pałac przeszedł na własność państwa, jako część rozliczeń podatkowych Hochbergów. Połączenie angielskiego neogotyku z budownictwem w stylu szwajcarskim dało niezwykły efekt. Pałac, wzniesiony z cegły i drewna, ma trzy kondygnacje. Ośmioboczna wieża zwieńczona jest szpiczastym hełmem. Bryłę budynku urozmaicają liczne wykusze, facjaty, wieżyczki. Wnętrze jest bardzo ozdobne. Wrażenie robią misternie rzeźbione boazerie, witrażowe okna, malowidła. W westybulu uwagę przyciągają kręcone schody, w Sali Kominkowej – piec kaflowy. Na ścianach wiszą trofea myśliwskie. Przed pałacem stoi zabytkowa rzeźba patrona myśliwych – św. Huberta. Po zaadaptowaniu na hotel, pałac odzyskał dawny blask. Noma Hotel Residence zalicza się z pewnością do najpiękniejszych obiektów tego typu w Polsce. Opinia taka jest tym bardziej uzasadniona, że położenie hotelu również jest urocze - otacza go park i wody Jeziora Paprocańskiego.